Prośba Kornela Makuszyńskiego
WKN prowadził działalność w jakimś sensie charytatywną, zwłaszcza w odniesieniu do biednych góralskich dzieci. Wciągnięto do tej sekcji nawet Kornela Makuszyńskiego, który w tej sprawie ogłosił przez radio tak zwaną "Wielką Prośbę".
Tekst tej "Prośby" zachował się do dziś:
"Niedawno wygłosiłem przez radio wielką prośbę zwróciwszy się do wszystkich dobrych ludzi ,jak stary zatabaczony kwestarz Bernardyn, który zawsze jakiegoś barana wycygani. Ponieważ nie każdy tę prośbę słyszał, więc ją teraz powtarzam, a każde zacne pismo upoważniam do przedrukowania jej chociażby sto razy.
Sprawa jest taka. Biedne dzieci, wiedząc, że jestem odpowiednio pyskaty, wysłały mnie, jako swego posła, abym coś dla nich wyprosił. Przeto proszę. Wielu z tych, co spędzają zimę w Zakopanem, albo w Karpatach, widziało zapewne mnóstwo dzieciarni, przyglądającej się roziskrzonymi oczyma nartom. Widzieliśmy małych smyków, co przywiązawszy do pedałów ledwie oskrobane deski, jeżdżą jak diabłowie. Małe biedne góralczyki, z których opadają nieszczęsne, chociaż cyfrowane porcięta, mają łzy w oczach, widząc jak inne dzieci jeżdżą. A te góralczyki to przyszli mistrze, przyszli słynni narciarze. Sto razy gadałem z takimi biednymi dziećmi i tyleż razy słuchałem próśb, naiwnie serdecznych i wzruszających błagań.
Co można było domowymi środkami zrobić dla tych biedot, to się zrobiło, ale mizerna to była pociecha. Dano im teraz zimowe wakacje, ale cóż taki żaczek z nimi uczyni. Na gołej sempiternie [dawn., żart. tyłek, zadek] jeździć nie będzie, bo to i zimno i niewygodnie. A twój synek droga matko jeździ i twoja córeczka liczne ma narty. A rozpacz innych dzieciaków jest wielka i łzy im marzną na mrozie. Toteż śmiało, jak nigdy zwracam się do wszystkich dobrych ludzi.
Zawiązaliśmy "Komitet Rozdawnictwa Nart Dzieciom". Jest to urzędowe odgałęzienie Warszawskiego Klubu Narciarskiego. Staniemy na głowach, a niedługo usłyszycie za waszą i naszą sprawą dziecięcy wrzask radości. Rozmaite biedaczyny będą miały cudowną zimę, tylko nam pomóżcie zacni ludzie. Przecież to o dzieci idzie. Starsze łapserdaki jakoś sobie radzą, ale dzieci stać tylko na łzy. To, co nam dobroć ludzka ofiaruje, rozdamy sprawiedliwie, bo znamy wszystkich tych naszych smyków z imienia, nazwiska, czy też z gęby.
Przeto oprócz śniegu, którego będziemy mieli zawsze pod dostatkiem, zbieramy wszystko, więc nowe narty i stare, połamane, bo z "dorosłych" nart połamanych umiemy robić wyborne narty dziecinne. Zbieramy buty, rękawiczki, szaliki, czapeczki, porcięta, wiatrówki, koszule, rzemyki do nart, kijki, nawet smary, wszędzie jest jakaś rupieciarnia i wszędzie coś się znajdzie. A jeżeli to się nie znajdzie, to z dziurawej kieszeni złotówkę, albo i dwie zawsze wygrzebać można - przy usilnym szukaniu. A my umiemy robić takie szachrajstwa, że już za dziesięć złotych kupimy parę nowych nart ze wszystkim potrzebnym. Dostanie je jakiś pędrak, co nigdy w wilgotnej suterynie nie widział słońca, dostanie je jakaś bezkrwista dziewczynka, a razem z tymi deskami śnieg, słońce, radość i pogodę. A wy o tym wiecie słodkie kobiety, że radość dziecka, to najcudowniejsza radość. Niech wasze własne dzieci zawsze radosne rosną, a niech tej radości zaznają i te cichutkie, przerażone, głodne i zawsze smutne. Wszystkim nam będzie lżej na duszy, że nie cieszymy się sami, lecz żeśmy jeden tej radości promyczek ofiarowali biednym, błękitnym oczętom.
Niech przeto każdy zajrzy do swego serca najpierw, a potem do różnych zakamarków i niech z nich wydobędzie co może. Czy mi odmówisz drogi chłopcze, jakichś mizernych rękawiczek dla swego biedniejszego brata?
Czy mi odmówisz, śliczna dziewczynko, jakiegoś kolorowego szalika dla swojej siostrzyczki, co biedactwo marznie i jest od morzu sine. Czy wy nam pomożecie dobre matki? Oczywiście, oczywiście... Jeszcze mi się to nie zdarzyło, abym prosząc o coś dla dzieci, nie otrzymał tego szybko i z dobrym słowem. Będziemy tedy mieli i narty i buty i ogromy sklep z garderobą, a cała gromada dzieci, pootwierawszy szeroko gęby,jak głodne wróble, już czeka i doczekać się nie może. Ale się doczeka. Cokolwiek da się uczynić jeszcze tej zimy, a bardzo dużo na przyszłą.
Bardzo, bardzo serdecznie dziękujemy tym, co na wezwanie przez radio przybieżeli do nas, z czym kto mógł. Już coś mamy na początek, a teraz dobrzy ludzie mocno to pomnożą, przede wszystkim mamy konto w PKO. Wypisuję je ogromnymi cyframi 276. A kto by chciał posłać nam sprzęt narciarski, lub ubranie, niech wali z tym pod adresem: Adam Tuczemski, Warszawa, Solec 20 B, telefon 9-11-11. Otworzyliśmy też filię w Zakopanem, gdzie naszym ambasadorem jest Tadeusz Koniewicz (Klub Zakopiański). Jest to wprawdzie wyborny malarz, ale można mu śmiało powierzyć złamaną nartę, lub stare porcięta. Nowe filie otworzymy w przyszłym roku".
Niejeden przedwojenny narciarz z góralskich wiosek stawiał swe pierwsze kroki na nartach zdobytych dzięki akcjom WKN-u.